wtorek, 29 listopada 2011

Smok natury

Szedłeś przez las. Ogarniał cię niepokój, pierwszy raz szedłeś tą drogą. Wokół ciebie były tylko drzewa, ale najgorsza była cisza. Cisza tak niezmącona,  że mogłoby się wydawać iż nie ma tu  żywej duszy. Ale to nie była prawda. Wiedziałeś że nie jesteś sam. Coś lub ktoś cię obserwowało. Z  lenkiem przystanąłeś mimo woli nasłuchując. Ani szmeru. No cóż, może ci się tylko wydawało? Coś jednak poruszyło się między drzewami. Zamarłeś. W twoją stronę coś się zbliżało. Ciemny kształt był coraz bliżej. Nagle przed twoimi oczami pojawiła się ciemność.

Leżałeś. Chyba. Nic nie widziałeś, a twój umysł nie był w stanie jasno pracować. Spróbowałeś otworzyć oczy. Przed tobą siedziała dziewczyna, a za nią stała smoczyca. Była piękna. Nie wiedziałeś jak inaczej ją opisać. To bez wątpienia była piękna bestia.
-Zemdlałeś. Przepraszamy że cię przestraszyliśmy.-powiedziała dziewczyna widząc twoje pytające spojrzenie. Wtedy sobie wszystko przypomniałeś. Las. Droga. Drzewa. Cisza. Ciemny kształt…
-Ale co…?
-To była Quii.- dziewczyna przerwała ci w pół zdania- Ona tylko  broniła swojego terytorium. Jeszcze raz przepraszam. Jeśli chcesz dojść do głównej drogi musisz przejść przez tą ścieszkę  i w lewo.- wciąż w  szoku wstałeś i odeszłeś w wyznaczonym kierunku z niedowierzaniem kręcąc głową.

sobota, 19 listopada 2011

Smok śmierci

Śmierć.
Ciemność… Wszechogarniająca ciemność… Idziesz przed siebie… Idziesz? Może lecisz? Niczego nie jesteś pewien… Twoje zmysły… Twój umysł… Nic nie rozumiesz… Co się dzieje? Odpływasz? Wszystko jest takie spokojne. Melancholijne….
Zrywasz się na proste nogi. Chcesz krzyczeć ale nie możesz. Coś się stało… To wszystko jest jak za mgłą. Myślisz… Zaczynasz sobie powoli przypominać…
To było takie dziwne… Wszedłeś na polanę… Na mroczną polanę. Wszystko było takie chłodne i straszne. Obce. Co się zmieniło? Jak byłeś mały biegałeś radośnie po tej polanie zrywając kwiaty dla mamy… A teraz wszystko było inne. Wyczuwałeś coś w powietrzu… Jakiś kształt wyłonił się z mroku… Krew… Ból.. Cierpienie… To wszystko było czuć w powietrzu. Coś się do ciebie zbliżało. Coś strasznego… Zaczynasz krzyczeć… Jest jeszcze coś. Ktoś? Idzie w twoją stronę. I nagle słyszysz ten głos…
-Przepraszamy nie chcieliśmy cię wystraszyć ,ale jesteś na naszym terytorium.- Wtedy wszystko się zmieniło jak nożem uciął. To znów była ta sama polana z kwiatami i motylami a pośrodku niej stali dziewczyna i… smok. Śmierć… To było to. Smok śmierci… Bestia niosąca śmierć. Właśnie ta bestia podeszła teraz do ciebie i przyjacielsko polizała cię po twarzy. Polizała? „No cóż.”-pomyślałeś-„ Najwidoczniej nic nie jest takie jakie się wydaje… Muszę to zapamiętać”

Smok kryształu przed wykluciem

卡羅
-Zabłądziłeś. Jest już ciemno więc szukasz schronienia.- To nie było pytanie ale i tak potaknąłeś.
-Tak… To jest schronienia dla mnie i moich smoków.
- Zabrałeś swoje smoki? Ciekawe… - przez dłuższą chwile dziewczyna w zamyśleniu analizowała sytuacje.
-Dobrze… Przejdziesz do tej jaskini za domem. Zabierzesz swoje smoki i prześpicie się tam. Rozgość się ale niczego nie dotykaj.- Skinąłeś głową, podziękowałeś i udałeś się we wskazanym kierunku. Gdy znalazłeś się w środku jaskini ogarnęła cię ciemność. Zapadła zupełna cisza… Gdy już zastanawiałeś się czy nie zawrócić oślepiło cię światło. Pośrodku jaskini leżało jajo. Jajo wyglądało niezwykle ale przede wszystkim emanowała od niego wielka moc… „ Za kilka dni się wykluje” –pomyślałeś. Było w nim coś co cię przyciągało… Co to mogło być…?